Dlaczego lekarze śpią na dyżurach

W swoim życiu spotkałem się już z wieloma opiniami dotyczącymi odpoczynku lekarzy i pielęgniarek podczas dyżurów. Niestety, większość z nich było bardzo niepochlebnych. Często nazywano nas – medyków – złodziejami, leniami i nierobami, bo podczas dyżuru mieliśmy czelność usiąść i zjeść, albo co gorsza pójść spać. A jak jest naprawdę?

Czym jest dyżur medyczny?
Dyżur jest czasem, w którym lekarz musi pozostawać w ciągłej gotowości do udzielenia pomocy. W tym czasie nie możemy np. opuszczać swojego miejsca pracy a także powinniśmy być w stałym kontakcie ze współpracownikami – w moim przypadku oznacza to zwykle pierwszego dyżurnego, dyżurnego SOR oraz pielęgniarki, ale czasami zdarzają się też telefony z innych oddziałów. W zależności od miejsca pracy dyżury mogą mieć różną długość, jednak zwykle trwają 24 godziny. Nigdy nie wiemy, kiedy pojawi się konieczność interwencji. Po prostu musimy być na nią gotowi.

25:1
Oddział na którym pracuje ma około pięćdziesięciu łóżek, co oznacza, że w godzinach dyżuru przypada dwudziestu pięciu chorych na jednego lekarza. Nie raz zdarzały się jednak sytuacje, kiedy mieliśmy nawet siedemdziesięciu pacjentów. Nie są to osoby, które możemy ot tak położyć do łóżka – większość z nich ucierpiało w wyniku ciężkich urazów, wymagają więc ciągłego monitorowania i wręcz natychmiastowego wyrównywania ewentualnych zaburzeń. Nie są to jednak nasze jedyne obowiązki. Poza opieką nad już obecnymi pacjentami musimy zajmować się przyjmowaniem nowych (lub wydać decyzję o braku konieczności hospitalizacji), a także, jeśli zajdzie taka potrzeba, zejść na blok operacyjny, żeby wykonać pilny, często ratujący życie, zabieg.

Operacje w trybie dyżurowym są tematem, o którym można napisać osobną książkę. Schodząc na trakt zabiegowy mam zawsze poczucie pośpiechu, niepokoju, że pod moją nieobecność na oddziale stanie się coś złego. Konieczność zejścia na blok oznacza, że musimy zostawić oddział bez opieki lekarskiej. W duchu dziękuję za to, że nasze pielęgniarki naprawdę znają się na swoim fachu i potrafią sobie poradzić w praktycznie każdej sytuacji.

Stalowy pęcherz
Konieczność zajmowania się przytłaczającą liczbą pacjentów sprawia, że trzeba mieć jasno uszeregowane priorytety.

Na pierwszym miejscu są pacjenci w stanie ciężkim. Wymagają oni ciągłego nadzoru i zdecydowanych działań w przypadku pogorszenia funkcji życiowych. Następni w kolejce są inni chorzy, którzy czasami wymagają większej uwagi, czasami mniejszej. Ze względu na ich liczebność trzeba im poświęcić sporo czasu, zlecić odpowiednie badania, sprawdzić wyniki i zdecydować o dalszej terapii. Jeśli tego nie zrobię, dobry stan ogólny potrafi szybko zmienić się w bardzo ciężki. Na trzecim miejscu są rodziny pacjentów wypytujące o ich stan ogólny i dalsze plany dotyczące leczenia. Szczerze mówiąc często dziwię się tym ludziom. Każdemu przytomnemu i świadomemu choremu wystarczająco dokładnie tłumaczymy na czym będzie polegał zabieg, mówimy mu kiedy pójdzie do domu itp. Członkowie rodzin przychodzą do nas i zadają pytania, na które odpowiedzi już padły. A teraz najlepsze. Kiedy ja pytam, czy rozmawiał pan/pani ze swoim ojcem/matką/bratem/kimkolwiek, słyszę odpowiedź, że nie. Jaka w tym logika?*

Dopiero na ostatnim miejscu są nasze potrzeby fizjologiczne. Czasami cholernie ciężko znaleźć czas na zjedzenie, napicie się czy zwykłe pójście do toalety. Ciężko mi zliczyć ile razy pracowałem z przepełnionym pęcherzem i, uwierzcie mi, bardzo ciężko się wtedy skupić.

Co mówią badania?
Nasz sen to sprawa bezpieczeństwa pacjentów – tak mówią wyniki badań. Zmęczeni i niewyspani członkowie personelu medycznego popełniają znacznie więcej błędów, niż ci wypoczęci. Badanie przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wskazuje, że przemęczeni lekarze popełniają około 36% poważnych błędów medycznych w porównaniu z osobami pracującymi ograniczoną liczbę godzin. O negatywnym wpływie deprywacji snu na uwagę od dawna wiedzą już inne branże. Badania przeprowadzone przez NASA wskazują, że nawet 40 minutowa drzemka poprawia osiągi o 34% oraz poziom uwagi o 54%.

No i jeszcze jedna kwestia – dyżury są niebezpieczne także dla nas. Przykład? Po dyżurze ryzyko wypadku samochodowego podczas powrotu do domu wzrasta o około 16%.

Leczenie to ciężka praca
Człowiekowi spoglądającemu z zewnątrz może się wydawać, że robimy niewiele. Większość czasu spędzamy przy komputerach drukując zlecenia albo przeglądając wyniki badań i wypełniając dokumenty. Kiedy nie siedzimy przed monitorem, jesteśmy na SORze albo sali operacyjnej.

Nasza praca jest szczególnie wyczerpująca. Psychicznie i fizycznie. Codziennie otrzymujemy ogromne ilości informacji, które musimy przyjąć, przetworzyć, zinterpretować i podjąć na ich podstawie odpowiednie działania. Co najważniejsze, żadna z tych informacji nie może być rozpatrywana osobno. Trzeba ją skojarzyć, skorelować z innymi faktami i dopiero na tej podstawie podjąć działanie. Często musimy działać szybko, na podstawie jedynie cząstkowej wiedzy.

Nie dziwcie się więc, że pod koniec dnia dosłownie padamy z nóg. Mamy za sobą dzień pełen przygód i wyzwań, którym niewielu potrafi sprostać. Idąc spać pozostajemy gotowi do działania. Telefon – nasza niewidzialna smycz – leży zaraz przy uchu. Zawsze go odbieramy.